Nauka debiutów szachowych, część pierwsza: trenerze, dałem szewskiego mata!


Ponieważ na łamach wielu portali szachowych trwa dyskusja o tym jak powinien wyglądać trening szachisty, uznałem (J.S.), że to ważny temat, postanowiłem zabrać głos i wtrącić swoje trzy grosze. Może się komuś przyda 😁

Zacznę od debiutów, bo to temat gorący i dyskutanci spierają się ze sobą czy to najważniejsza część partii czy może niekoniecznie. Sądzę że i jedni i drudzy mają w jakiejś części rację, ale przedstawię mój osobisty pogląd na ten temat.

Kiedy trener prowadzący zajęcia w klubie szachowym usłyszy od swojego podopiecznego: trenerze, dałem szewskiego mata! - nie powinien być zadowolony. Bo o czym świadczy przebieg partii zaprezentowany poniżej:


Świadczy o jednym, czarne dopiero stawiają pierwsze kroki przy szachownicy a Wasz podopieczny popełnił błąd w debiucie. No bo gdyby czarne zagrały 3...g6 zamiast Sf6 a po 4.Hf3 zagrały Sf6 i po dalszym 5.Hb3 zagrały Sd4! - to partia byłaby przegrana dla białych.

Miałem kiedyś jednego znajomego szachistę, który swoim podopiecznym kserował rozpisane ręcznym pismem warianty debiutowe, które dzieciak miał nauczyć się na pamięć. Były tam również pułapki debiutowe. Nie wiem, więc nie krytykuję do końca, bo nie wiem czy później tłumaczył dlaczego w danym wariancie należy zagrać tak czy inaczej. Kiedy ktoś uczy się tylko i wyłącznie na pamięć bez zrozumienia pozycji to ma problem. Jeśli przeciwnik zagra inaczej niż jest w wariancie, nawet błędnie, to bez rozumienia pozycji młody szachista nie będzie wiedział co grać, zdenerwuje się i przegra. 
Dam Wam przykład  początkującego muzyka ćwiczącego etiudy.
Ćwicząc samodzielnie i powtarzając dany motyw, może zawsze mylić się w tym samym miejscu, i bez ingerencji nauczyciela nie potrafi samodzielnie skorygować błędu. Oczywiście, mówię to o początkujących tak w szachach jaki i muzyce.
Dlatego trener powinien dziecku wytłumaczyć, dlaczego właśnie w danej pozycji ruch skoczkiem jest najlepszy a czemu nie należy wystawić do gry np. hetmana na h5. Mata szewskiego można dać amatorowi, koledze z klasy lub podwórka, ale na dłuższą metę nie przynosi to żadnych korzyści.
Oczywiście, jeśli celem trenera który pokazuje uczniom mata szewskiego jest zachęta do nauki gry w szachy to świetnie, to jestem oczywiście za. Ale nawet jak ktoś nie poznał takiego mata, to po kilkunastu lekcjach szachów jest w stanie samodzielnie wyliczyć konsekwencje ataku gońcem i hetmanem na punkt f7 i odpowiednio zareagować.
Nie ma jednak nic gorszego, jak wyrobienie w podopiecznym gry na łapki, na załapańca, bo na takim czymś daleko się w szachowym życiu nie zajedzie.

A jakie mam zdanie na temat nauki debiutów?
Każdy, kto uprawiał lekkoatletykę dobrze wie, że na początku młody sportowiec ma aplikowany tzw. trening ogólnorozwojowy. Trener wypatruje jakie ma predyspozycje, jakie cechy wolicjonalne, sprawdza czy jest gibki, czy zwrotny, silny, a może wytrzymały.
Często jest tak, że ktoś kto zaczyna np. skakać w dal po pewnym czasie trafia do rzutu dyskiem. 
Analogia w szachach jest bardo podobna. Początkujący muszą rozwijać się równomiernie, poznawać wszystkie fazy gry, przesiąkać wiedzą szachową. Jak każecie zawodnikowi IV kategorii grać hiszpankę rozpracowaną do 20-30 posunięcia, to szybko zniechęci się do szachów.
Nauka debiutów na tym poziomie to przekazanie i wytłumaczenie dziecku podstawowych pojęć: co to jest centrum, dlaczego należy rozwijać figury, co to jest tempo.
Potem dochodzą kolejne elementy: izolowany pionek w debiucie, atak na pozycję króla, słabe i silne pola, itd.
Jeżeli Wasz podopieczny przejdzie prawidłowo te fazy, to po roku osiągnie poziom III, może nawet II kategorii.

To była część pierwsza, zajrzyjcie tu za jakiś czas, na część drugą.


Komentarze

Najpopularniejsze wpisy miesiąca

2 runda Mistrzostw Świata Juniorów w Brazylii, lekko nie jest

Wyniki pierwszej rundy Drużynowych Mistrzostw Polski (Ekstraliga 2024) w szachach. I kilka partii

Wyniki 6 rundy Szachowej Ekstraligi